Każdy ma prawo do nadziei, że los go nie doświadczy chorobą terminalną, ale równocześnie ma też prawo wierzyć, że gdy los go nie oszczędzi, ludzie go nie opuszczą. (dr Jadwiga Pyszkowska) Śmierć zbyt często jest dziś anonimowa. Symbolem tej anonimowości są białe szpitalne sale, parawan i samotność chorego.

Te symbole to oznaka ludzkiej bezradności wobec śmierci. A człowiek chce umierać w domu, w otoczeniu bliskich, z poczuciem, że nie został sam. Strach przed śmiercią i bezradność powodują, że w ostatnich dniach życia chorego rodzina z reguły odwozi go do szpitala.

Tu wycieńczonemu chorobą pacjentowi zwykle podłącza się kroplówkę, tlen, leki, zastrzyki wspomagające funkcje życiowe, co w efekcie staje się dla niego źródłem dodatkowego cierpienia. Dane pokazują, że aż 70% wszystkich przewlekle chorych trafia w końcówce życia na oddziały intensywnej terapii lub onkologii. I tam umiera. Najczęściej samotnie, jeszcze bardziej cierpiąc.

Medycyna stara się złagodzić cierpienia towarzyszące chorobie nowotworowej, ale nie może ich całkowicie usunąć. Cierpienia te najczęściej związane są z bólem, który prowadzi do powstania szeregu objawów towarzyszących, jak lęk, depresja, bezsenność, wyniszczenie, utrata zdolności do radzenia sobie w różnych sytuacjach życiowych. Hospicjum powstało z potrzeby, którą zrodziła wielka ludzka bezradność w obliczu choroby nowotworowej.